Komu elektryka? Komu? Czy warto kupić samochód elektryczny już teraz?
Pojawia się coraz więcej samochodów elektrycznych dostępnych dla przeciętnego kierowcy. Jakie zalety i wady ma ta technologia i kto może się już na nią decydować?
Auta elektryczne wróciły na rynek. I to wróciły w wielkim stylu!
Tym razem wszystko wskazuje na to, że to one będą ostatecznymi zwycięzcami i wyprą samochody spalinowe do muzeów.
O co chodzi z tym powrotem? Otóż to właśnie silniki elektryczne napędzały pierwsze samochody, zanim jeszcze pojawił się Carl Benz z jego warczącą bryczką. To za ich pomocą po raz pierwszy przekroczono prędkość 100 km/h i ustanowiono wiele innych rekordów. Ostatecznie jednak z powodu niedoskonałości ówczesnej technologii auta elektryczne uległy spalinowym i na wiele lat zniknęły z rynku. Ale teraz pojawiły się znowu i szybko zdobywają zwolenników. Dziś napęd elektryczny przeżywa prawdziwy renesans, jego technologia błyskawicznie się rozwija, a kolejne pojawiające się na rynku modele oferują kierowcom coraz lepsze parametry. Dzięki temu elektryki – jak się je potocznie nazywa – przestają być ciekawostką dla fanów technologii, a stają się pełnoprawnymi konkurentami dla aut spalinowych. I dziś warto już brać je pod uwagę przy planowaniu zakupu nowego auta. Choć należy pamiętać, że specyfika ich użytkowania różni się od aut spalinowych. Przeanalizujmy więc, jakie są zalety i wady tej nowej technologii.
Najczęściej wymienianą korzyścią wynikającą z zastosowania napędu elektrycznego są nieporównywalnie mniejsze koszty eksploatacji. Nie chodzi tu przy tym tylko o różnicę cen paliw i prądu, która sama sprawia, że jazda elektrykiem jest kilkunasto- albo kilkudziesięciokrotnie tańsza, ale też oszczędności na oleju, filtrach, itp. Zdecydowanie niższe będą też koszty serwisowe takiego auta. Budowa silnika elektrycznego jest znacznie prostsza, jego elementy nie pracują w tak ekstremalnych warunkach, a on sam nie wymaga tylu systemów towarzyszących. Wszystko to sprawia, że w elektryku jest po prostu dużo mniej elementów, które mogą ulec awarii.
Silnik elektryczny jest też znacznie cichszy i nie wytwarza drgań. Jego kultura pracy jest nieosiągalna nawet dla najlepszych jednostek spalinowych. Przekłada się to na komfort jazdy, co widoczne jest zwłaszcza przy niższych prędkościach, gdy w kabinie nie słychać szumu powietrza i odgłosów pracy amortyzacji. Kierowca i pasażerowie przemieszczają się wtedy w ciszy, jakiej nie zapewni najdroższa nawet limuzyna. A przy tym silnik elektryczny oferuje kierowcom cały czas dostęp do maksymalnego momentu obrotowego. Nie trzeba w tym celu specjalnie wkręcać silnika na wysokie obroty. Przekłada się to na znacznie lepsze przyspieszenia napędzanych nim pojazdów. Ruszając spod świateł dostępnym dla każdego autem elektrycznym jak np. Opel Corsa-e jesteśmy więc w stanie zostawić za sobą praktycznie wszystkich innych kierowców, bez względu na pojemność ich silników i wydajność turbosprężarek. A to wszystko – przypomnijmy – w przyjemnej ciszy.
Auta elektryczne, dzięki dużej masie akumulatorów, umieszczanych zwykle w dolnych częściach konstrukcji, mają one też zwykle niżej położony środek ciężkości, co przekłada się na lepsze trzymanie drogi i mniejszą podatność na wywrotki. Wszystko to sprawia, że uważane są za auta bezpiecznie.
Dla wielu kierowców coraz ważniejsze są też kwestie ekologii związane z użytkowaniem samochodu. Napęd elektryczny jest praktycznie zeroemisyjny. Jest to na tyle istotne, że rządy wielu państw dotują zakup aut elektrycznych. Taką akcję rozpoczęto również w Polsce. Dotacja dla osób fizycznych wynosi 30 proc. ceny zakupu i może być udzielona na auto, którego cena nie przekracza 125 tys. zł. W przypadku Corsy-e, kupujący może więc liczyć na wsparcie nawet w wysokości 37,5 tys. zł.
By dodatkowo zachęcić do przesiadania się na elektryki powstały przepisy w znacznym stopniu ułatwiające życie posiadaczom takich aut. Mogą więc oni wjeżdżać do wielu stref zamkniętych dla normalnego ruchu, stawać za darmo w strefach płatnego parkowania, czy poruszać się po bus-pasach. To ostanie docenią zapewne wszyscy kierowcy spędzający dwa razy dziennie masę czasu w korkach i obserwujący przemykające obok autobusy. Dodatkową zachętą mogą być specjalnie wyznaczone dla elektryków miejsca parkingowe w niektórych centrach handlowych. Udogodnienie nie do przecenienia w okresie przedświątecznym.
Oczywiście, samochody elektryczne wciąż mają też pewne ograniczenia. Przede wszystkim ich zasięg na jednym ładowaniu – choć stale się zwiększa – wciąż nie dorównuje autom spalinowym. Naładowanie akumulatorów trwa też wielokrotnie dłużej niż tankowanie. Również sieć przeznaczonych do tego publicznych ładowarek, mimo iż szybko się zwiększa, wciąż nie jest tak rozpowszechniona jak stacje benzynowe. Wszystko to sprawia, że kierowca takiego auta ma ograniczone możliwości poruszania się, a każdą dalszą podróż musi starannie zaplanować. Kto więc już teraz, przy obecnym stopniu rozwoju napędu elektrycznego może się decydować na zakup elektryka? Przede wszystkim osoby będące w stanie przewidzieć swoje dziennie przebiegi i nie pokonujące dziennie większych odległości niż wynosi zasięg danego auta. Zadowoleni mogą być również ci kierowcy, którzy pokonują duże dystanse po drogach głównych i w miastach, gdzie najłatwiej znaleźć szybkie ładowarki.
Auto elektryczne jest też idealnym rozwiązaniem dla osób dojeżdżających do pracy nawet ze znacznych odległości. Jeśli w firmie lub jej pobliżu znajduje się ładowarka, albo szefostwo zgodzi się na wykorzystanie gniazdka sieciowego do podładowywania akumulatorów, to koszty dojazdów do pracy mogą spać poniżej cen komunikacji publicznej na danej trasie. Bardzo przydatny jest dostęp do szybkiej ładowarki w miejscu zamieszkania. Najlepiej gdy właściciel elektryka mieszka w domu, gdzie może sobie ją zainstalować. W przypadku osób mieszkających w blokach i kamieniach istnieje regulacja uprawniająca do instalacji ładowarki na własny koszt.
Kwestii zasięgu nie należy jednak demonizować. Współczesne auta elektryczne dostępne dla przeciętnej kieszeni, takie jak np. Corsa-e, umożliwiają pokonanie na jednym naładowaniu znacznie ponad 300 km. Dla przeciętnego – pokonującego średnio 50 km dziennie - polskiego kierowcy to co najmniej kilka dni jazdy. A przy wielu dostępnych sposobach ładowania, wystarczy odrobina zapobiegliwości, by w samochodzie elektrycznym czuć się naprawdę swobodnie.
Podsumowując jednym słowem, warto. Na tym etapie rozwoju technologii korzyści jest więcej niż ograniczeń, a i te topnieją w oczach.
Tym razem wszystko wskazuje na to, że to one będą ostatecznymi zwycięzcami i wyprą samochody spalinowe do muzeów.
O co chodzi z tym powrotem? Otóż to właśnie silniki elektryczne napędzały pierwsze samochody, zanim jeszcze pojawił się Carl Benz z jego warczącą bryczką. To za ich pomocą po raz pierwszy przekroczono prędkość 100 km/h i ustanowiono wiele innych rekordów. Ostatecznie jednak z powodu niedoskonałości ówczesnej technologii auta elektryczne uległy spalinowym i na wiele lat zniknęły z rynku. Ale teraz pojawiły się znowu i szybko zdobywają zwolenników. Dziś napęd elektryczny przeżywa prawdziwy renesans, jego technologia błyskawicznie się rozwija, a kolejne pojawiające się na rynku modele oferują kierowcom coraz lepsze parametry. Dzięki temu elektryki – jak się je potocznie nazywa – przestają być ciekawostką dla fanów technologii, a stają się pełnoprawnymi konkurentami dla aut spalinowych. I dziś warto już brać je pod uwagę przy planowaniu zakupu nowego auta. Choć należy pamiętać, że specyfika ich użytkowania różni się od aut spalinowych. Przeanalizujmy więc, jakie są zalety i wady tej nowej technologii.
Tani i niezawodny
Najczęściej wymienianą korzyścią wynikającą z zastosowania napędu elektrycznego są nieporównywalnie mniejsze koszty eksploatacji. Nie chodzi tu przy tym tylko o różnicę cen paliw i prądu, która sama sprawia, że jazda elektrykiem jest kilkunasto- albo kilkudziesięciokrotnie tańsza, ale też oszczędności na oleju, filtrach, itp. Zdecydowanie niższe będą też koszty serwisowe takiego auta. Budowa silnika elektrycznego jest znacznie prostsza, jego elementy nie pracują w tak ekstremalnych warunkach, a on sam nie wymaga tylu systemów towarzyszących. Wszystko to sprawia, że w elektryku jest po prostu dużo mniej elementów, które mogą ulec awarii.
Silnik elektryczny jest też znacznie cichszy i nie wytwarza drgań. Jego kultura pracy jest nieosiągalna nawet dla najlepszych jednostek spalinowych. Przekłada się to na komfort jazdy, co widoczne jest zwłaszcza przy niższych prędkościach, gdy w kabinie nie słychać szumu powietrza i odgłosów pracy amortyzacji. Kierowca i pasażerowie przemieszczają się wtedy w ciszy, jakiej nie zapewni najdroższa nawet limuzyna. A przy tym silnik elektryczny oferuje kierowcom cały czas dostęp do maksymalnego momentu obrotowego. Nie trzeba w tym celu specjalnie wkręcać silnika na wysokie obroty. Przekłada się to na znacznie lepsze przyspieszenia napędzanych nim pojazdów. Ruszając spod świateł dostępnym dla każdego autem elektrycznym jak np. Opel Corsa-e jesteśmy więc w stanie zostawić za sobą praktycznie wszystkich innych kierowców, bez względu na pojemność ich silników i wydajność turbosprężarek. A to wszystko – przypomnijmy – w przyjemnej ciszy.
Ekologia i przywileje
Auta elektryczne, dzięki dużej masie akumulatorów, umieszczanych zwykle w dolnych częściach konstrukcji, mają one też zwykle niżej położony środek ciężkości, co przekłada się na lepsze trzymanie drogi i mniejszą podatność na wywrotki. Wszystko to sprawia, że uważane są za auta bezpiecznie.
Dla wielu kierowców coraz ważniejsze są też kwestie ekologii związane z użytkowaniem samochodu. Napęd elektryczny jest praktycznie zeroemisyjny. Jest to na tyle istotne, że rządy wielu państw dotują zakup aut elektrycznych. Taką akcję rozpoczęto również w Polsce. Dotacja dla osób fizycznych wynosi 30 proc. ceny zakupu i może być udzielona na auto, którego cena nie przekracza 125 tys. zł. W przypadku Corsy-e, kupujący może więc liczyć na wsparcie nawet w wysokości 37,5 tys. zł.
By dodatkowo zachęcić do przesiadania się na elektryki powstały przepisy w znacznym stopniu ułatwiające życie posiadaczom takich aut. Mogą więc oni wjeżdżać do wielu stref zamkniętych dla normalnego ruchu, stawać za darmo w strefach płatnego parkowania, czy poruszać się po bus-pasach. To ostanie docenią zapewne wszyscy kierowcy spędzający dwa razy dziennie masę czasu w korkach i obserwujący przemykające obok autobusy. Dodatkową zachętą mogą być specjalnie wyznaczone dla elektryków miejsca parkingowe w niektórych centrach handlowych. Udogodnienie nie do przecenienia w okresie przedświątecznym.
Dla kogo?
Oczywiście, samochody elektryczne wciąż mają też pewne ograniczenia. Przede wszystkim ich zasięg na jednym ładowaniu – choć stale się zwiększa – wciąż nie dorównuje autom spalinowym. Naładowanie akumulatorów trwa też wielokrotnie dłużej niż tankowanie. Również sieć przeznaczonych do tego publicznych ładowarek, mimo iż szybko się zwiększa, wciąż nie jest tak rozpowszechniona jak stacje benzynowe. Wszystko to sprawia, że kierowca takiego auta ma ograniczone możliwości poruszania się, a każdą dalszą podróż musi starannie zaplanować. Kto więc już teraz, przy obecnym stopniu rozwoju napędu elektrycznego może się decydować na zakup elektryka? Przede wszystkim osoby będące w stanie przewidzieć swoje dziennie przebiegi i nie pokonujące dziennie większych odległości niż wynosi zasięg danego auta. Zadowoleni mogą być również ci kierowcy, którzy pokonują duże dystanse po drogach głównych i w miastach, gdzie najłatwiej znaleźć szybkie ładowarki.
Auto elektryczne jest też idealnym rozwiązaniem dla osób dojeżdżających do pracy nawet ze znacznych odległości. Jeśli w firmie lub jej pobliżu znajduje się ładowarka, albo szefostwo zgodzi się na wykorzystanie gniazdka sieciowego do podładowywania akumulatorów, to koszty dojazdów do pracy mogą spać poniżej cen komunikacji publicznej na danej trasie. Bardzo przydatny jest dostęp do szybkiej ładowarki w miejscu zamieszkania. Najlepiej gdy właściciel elektryka mieszka w domu, gdzie może sobie ją zainstalować. W przypadku osób mieszkających w blokach i kamieniach istnieje regulacja uprawniająca do instalacji ładowarki na własny koszt.
Kwestii zasięgu nie należy jednak demonizować. Współczesne auta elektryczne dostępne dla przeciętnej kieszeni, takie jak np. Corsa-e, umożliwiają pokonanie na jednym naładowaniu znacznie ponad 300 km. Dla przeciętnego – pokonującego średnio 50 km dziennie - polskiego kierowcy to co najmniej kilka dni jazdy. A przy wielu dostępnych sposobach ładowania, wystarczy odrobina zapobiegliwości, by w samochodzie elektrycznym czuć się naprawdę swobodnie.
Podsumowując jednym słowem, warto. Na tym etapie rozwoju technologii korzyści jest więcej niż ograniczeń, a i te topnieją w oczach.